Drugiej porażki z rzędu doznali w piątkowy wieczór piłkarze Wisły Kraków. Podopieczni Petera Hybalii na własnym stadionie przegrali 1:2 z Rakowem Częstochowa.
Od początku oglądaliśmy otwarte spotkanie, w którym obie drużyny dążyły do zdobycia bramki. Piłka w siatce po raz pierwszy znalazła się już w piątej minucie, po tym jak celnie po szybkim kontrataku uderzył David Tijanić. Gol nie został jednak uznany, bowiem asystujący w tej sytuacji Jakub Arak był wcześniej na spalonym.
Wisła Kraków bardzo groźnie odpowiedziała w 22. minucie. Wówczas po ładnej akcji na strzał z około 16 metrów zdecydował się Piotr Starzyński. Soczyście uderzona przez młodzieżowca Białej Gwiazdy piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką.
W 33. minucie doczekaliśmy się pierwszego gola. Ponownie piłkę w bramce Wisły umieścił Tijanić, tym razem trafiając do niego uderzeniem głową po precyzyjnym dośrodkowaniu Patryka Kuna z lewej strony boiska. W tej sytuacji sędzia Szymon Marciniak nie miał innego wyjścia, jak wskazać na środek boiska.
Radość gości z Częstochowy nie trwała jednak długo. W 38. minucie Wisła wywalczyła rzut karny, po tym jak Zoran Arsenić sfaulował w polu karnym Stefana Savicia. Kilka chwil później jedenastkę skutecznie wyegzekwował Michal Frydrych.
Wisła na przerwę powinna schodzić nawet prowadząc, ale w doliczonym czasie gry doskonałą okazję zmarnował Zan Medved. Słoweniec znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Rakowa po fatalnym błędzie jednego z obrońców, ale przegrał ten pojedynek.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie, oba zespoły nadal szukały swoich okazji. W 63. minucie Raków po raz drugi w tym meczu objął prowadzenie. Po dobrze wyprowadzonej akcji Kamil Piątkowski zagrał w tempo do Marcina Cebuli, który wpadł w pole karne mijając jednego z rywali, a następnie pewnym strzałem z prawej strony pokonał Mateusza Lisa.
W kolejnych minutach podopieczni Marka Papszuna kontrolowali wydarzenia na boisku. Wisła nie miała pomysłu na to, jak przedostać się pod bramkę przeciwnika. Mecz w 87. minucie powinien zamknąć Vladislavs Gutkovskis, który minął już bramkarza Wisły, ale następnie spudłował mając przed sobą pustą bramkę. Ostatecznie wynik 2:1 dla gości utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego.
Komentarze