Wielkie kontrowersje, czyli dlaczego Wojciech Myć poprowadzi Superpuchar?

Wojciech Myć
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Wojciech Myć

W piątek rano PZPN niespodziewanie ogłosił, że mecz o Superpuchar Polski poprowadzi Wojciech Myć, a piłkarski Twitter dosłownie eksplodował. Arbiter z Lublina regularnie bywał pod ostrzałem mediów i kibiców, ma za sobą też niewiarygodnie szybką ścieżkę kariery. Dlaczego akurat on będzie sędziował starcie Legii z Cracovią (piątek, g. 20:15).

Czytaj dalej…

Jak się dowiedzieliśmy, dziś rano Mariusz Złotek zgłosił, że ma wysoką temperturę sięgającą 39 stopni. Oczywiście to z automatu wykluczyło możliwość jego sędziowania, PZPN musiał znaleźć zastępcę. Nie szukano daleko – Wojciech Myć miał w tym meczu pełnić rolę arbitra technicznego, więc zastąpi Złotka niejako w sposób naturalny. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że gdyby PZPN miał więcej czasu, brałby pod uwagę innych sędziów.

O zmianie porozmawialiśmy też ze Zbigniewem Przesmyckim,

– Gdyby Wojtek nie miał pełnego zaufania u mnie, nie sędziowałby w tym sezonie. Na jego temat powstają różne paszkwile, a prawda jest taka, że wiele razy był wsadzany na konia przez błędy innych. Ale wiadomo – zawsze największą uwagę na sobie skupia sędzia główny. Dla mnie Myć jest dobrym sędzią, zawsze doskonale przygotowanym fizycznie, a to jest bardzo ważne w tym zawodzie, ma silną stronę mentalną. W obecnym sezonie prowadził kilka meczów na różnych szczeblach i wszędzie wypadł właściwie bez zarzutu – mówi przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN.

Faktycznie obecny sezon dla Mycia nie jest zły. Prowadził dwa mecze PKO Ekstraklasy (Śląsk – Piast 2:0 oraz Jagiellonia – Zagłębie 0:1), po których nie stał się głównym bohaterem. Jeszcze niedawno bywało jednak z tym różnie. Pod koniec poprzedniego sezonu był do niego szereg uwag po starciu Wisły Kraków z Koroną (1:1), gdzie popełniał potężne błędy w obie strony, wypaczające wynik spotkania. Kilka miesięcy wcześniej zupełnie pogubił się w meczu Korony z Cracovią (1:0), w którym pokazał trzy czerwone kartki, z czego dwie były w najlepszym razie kontrowersyjne. Serwisy piłkarskie niemal w komplecie wyciągały wówczas nazwisko Mycia do swoich nagłówków, zresztą w mediach regularnie zbierał on najniższe noty spośród wszystkich ligowych arbitrów.

Kontorwersje budziła też jego błyskawiczna ścieżka awansu. Przypomnijmy. W 2017 roku Wojciech Myć został wyznaczony do sędziowania półfinału Pucharu Polski, mając na koncie zaledwie sześć meczów w II lidze (nigdy nie prowadził spotkania na wyższym szczeblu). Awans do I ligi dostał dwa mecze później. Tam sędziował zaledwie trzy razy i trafił do Ekstraklasy. Działo się to bezpośrednio po koszmarnej pomyłce w meczu w Chojnicach. Myć dopatrzył się wtedy źle wykonanego rzutu karnego, anulował gola i dał żółtą kartkę strzelcowi mimo że bramka padła prawidłowo. Przyznał to sam PZPN anulując upomnienie dla strzelca. Kolejny mecz Wojciech Myć poprowadził już w Ekstraklasie.

Śmiało można powiedzieć, że dobre występy w obecnym sezonie jeszcze nie zamazały wszystkich wydarzeń, o których piszemy wyżej. Presja przed meczem o Superpuchar jest więc znacznie większa, niż byłaby w przypadku innego sędziego.

Komentarze