Koronawirus szaleje w Polsce. Co z ligą i pieniędzmi dla klubów?

Giorgi Zukow w meczu Górnik - Wisła
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Giorgi Zukow w meczu Górnik - Wisła

– Odwołanie ligi byłoby katastrofą dla wszystkich klubów w Polsce, ale nie widzimy takiego zagrożenia – słyszymy w Pogoni Szczecin, którą najliczniej z polskich zespołów dotknął koronawirus. Górnik Zabrze nie ma pretensji do Wisły Kraków o wystawienie w podstawowej jedenastce chorego (jak się okazało w trakcie meczu) Gieorgija Zukowa, a pod Wawelem zapewniają, że wszyscy zakażeni zawodnicy czują się dobrze. Goal.pl sprawdził, co słychać w klubach, o których ostatnio mówiło się najgłośniej w kontekście COVID-19 oraz podpytał w Ekstraklasie, co z pieniędzmi dla klubów, gdyby sezon trzeba było przedwcześnie zakończyć.

Czytaj dalej…

  • Rekordy zakażeń w Polsce nie powinny przeszkodzić Ekstraklasie w dalszej grze, chyba że rząd zdecyduje się na lockdown, jak wiosną
  • Spytaliśmy w Ekstraklasie o ten czarny scenariusz i o wypłaty dla klubów z tytułu kontraktu z Canal Plus. Gdyby do tego doszło, kluby nie zostaną bez pieniędzy z praw TV, choć nie otrzymają pełnej puli
  • Goal.pl podpytał o aktualną sytuację w Pogoni Szczecin i Wiśle Kraków, które aktualnie są dotknięte koronawirusem, oraz w Górniku, który ostatnio grał z Białą Gwiazdą

Pogoń zakażona, ale bez obaw

Prawie 2300 zakażeń, o jakich w piątek poinformowało Ministerstwo Zdrowia każe zadać sobie pytanie, czy ryzyko przerwania, a przy najczarniejszym ze scenariuszów odwołania rozgrywek Ekstraklasy, istnieje. – To byłaby katastrofa dla wszystkich klubów – nie kryje rzecznik Pogoni Krzysztof Ufland, jednocześnie dodając, że taki scenariusz w Szczecinie jest określany jako niemożliwy. – Osobiście nie widzę ryzyka odwołania Ekstraklasy. Oczywiście ruchy z przekładaniem konkretnych meczów są niezbędne i potrzbne, ale problem na taką skalę, jaki zdarzył się u nas, prawdopodobnie zdarzy się tylko raz. Hipotetycznie nie ma na całym świecie klubu, który mógłby przetrwać bez rozgrywek, bo to się wyklucza z definicji, natomiast bez narodowego lockdownu nie wierzę w niedokończenie sezonu.

Pogoń wraca do treningów na początku przyszłego tygodnia, choć dopiero po otrzymaniu wyników badań sztab ustali szczegółowy plan. Większości piłkarzy kwarantanna kończy się 5 października, wszystkich z nich czekają wtedy obowiązkowe testy i nie ma powodów, by przypuszczać, że drużyna znów będzie zdziesiątkowana. Klub jak oka w głowie strzeże szczegółowych informacji na temat stanu zdrowia swoich piłkarzy, ale ustaliliśmy, że żadna z 34 zakażonych koronawirusem osób w Pogoni nie wymaga hospitalizacji. Tych nielicznych zawodników z negatywnym wynikiem też na wszelki wypadek odizolowano, więc Luka Zahović, dwukrotny król strzelców ligi słoweńskiej, który w czwartek w Szczecinie podpisał kontrakt przez przynajmniej przez kilka najbliższych dni będzie trenował indywidualnie.

Górnik wierzy Wiśle

Nie tylko Pogoń będzie musiała w następnej kolejce pauzować przez masowe zachorowania. W czwartek Ekstraklasa podjęła decyzję o odwołaniu meczu Wisły Kraków z Lechią Gdańsk, bo w drużynie Artura Skowronka też posiał się koronawirus. Nieoficjalnie na początku tygodnia można było usłyszeć, że zachorowań jest sporo, ale ostatecznie okazało się, że sytuacja jest o wiele mniej dramatyczna, niż w Pogoni. Wszyscy chorzy zawodnicy czują się dobrze i pracują w oparciu o indywidualne rozpiski otrzymane od sztabu.

Jednym z piłkarzy, który nie wykazuje już żadnych objawów COVID-19 jest Gieorgij Zukow. Wokół Kazacha wytworzyła się ostatnio bardzo nieprzyjemna atmosfera, po tym, jak okazało się, że jego zmiana w meczu z Górnikiem wynikała z fatalnego samopoczucia i objawów chorobowych. Spytaliśmy o tę sytuację w Zabrzu i usłyszeliśmy, że lider Ekstraklasy nie ma pretensji do krakowian, bo nie ma o co mieć.

– Jesteśmy z Wisłą cały czas w kontakcie i przyjęliśmy, że było dokładnie tak, jak przedstawiają to w Krakowie (Wisła wydała komunikat, w którym podkreśliła, że Zukow zaczął mieć objawy choroby dopiero w czasie meczu i sam poprosił o zmianę, a jeszcze na chwilę przed pierwszym gwizdkiem nic nie wskazywało, że z jego organizmem dzieje się coś złego – przyp. red.) – mówi nam Dariusz Czernik, prezes Górnika. – Zresztą trudno w tak poważnym temacie podejrzewać kogoś o złe intencje. W dniu meczu też byliśmy w kontakcie z Wisłą, mieliśmy od nich raport z godziny 12-13 i przyjmujemy, że Zukow faktycznie wyszedł na boisko zdrowy – dodaje.

W Górniku na szczęście na dziś nie ma ani jednego pozytywnego przypadku koronawirusa. – Eksperci twierdzą, że ryzyko zakażenia się piłkarza na boisku jest właściwie zerowe, że wymagany jest co najmniej kilkudziesiąt sekundowy bezpośredni kontakt. Myślę, że żaden z przypadków zakażenia w Ekstraklasie nie wziął się “z boiska”. Piłka ma tę przewagę nad wieloma sportami, że jest rozgrywana na otwartej przestrzeni. Zwróćmy też uwagę, że na ostatnim meczu mieliśmy 12 tys. ludzi na trybunach. Od tej chwili mija tydzień, a nie widać żadnego wyraźnego wzrostu zachorowań w Zabrzu, czy na Śląsku, wszystko jest na podobnym poziomie. Bardzo żałowałbym, gdyby znów stadiony musiały zostać zamknięte, a niestety ryzyko wejścia w żółtą czy czerwoną strefę jest dziś dość duże dla każdego – zauważa prezes zabrzan.

To będzie dziwna zima

Czernik zauważa jeszcze jeden element, który torpeduje panująca pandemia. – Nie da się nic zaplanować jeśli chodzi o zimowe zgrupowania. To jest ten czas, w którym powinniśmy decydować, do którego kraju lecieć i pojawia się dylemat, czy już się decydować? Przecież nie wiemy, gdzie za moment loty zostaną wstrzymane. Nie chcę tutaj narzekać w imieniu Górnika Zabrze, próbować przemycać, że nas to dotyka szczególnie, skoro jesteśmy liderem Ekstraklasy i mamy szansę na dobry wynik w tym sezonie, bo mówiłbym dokładnie to samo bez względu na nasze miejsce. Każdego ten problem dotyka w taki sam sposób.

Prezesi klubów Ekstraklasy są ze sobą w stałym kontakcie i próby zapobiegania rozprzestrzeniania wirusa zdecydowanie są wśród nich tematem.

Czernik: – Ostatnio powiedziałem, że błędem jest przechodzenie piłkarzy z pierwszej drużyny do rezerw. Nie robimy tego, odkąd wybuchł koronawirus, nie możemy ryzykować kontaktu naszych zawodników z nieprzebadanymi rywalami z III-, czy IV-ligowych boisk, którzy nie są przebadani. Nie wiemy, czy na tym poziomie szatnie są dezynfekowane, bo nikt tego nie sprawdza. Dla ligi byłoby bardzo dobrze, gdyby wszyscy mieli podejście podobne do naszego.

Co z pieniędzmi z Canal Plus i TVP?

Przerwanie ligi w poprzednim sezonie w marcu i wówczas brak pewności, czy uda się ją dokończyć rodziło pytanie: czy kluby otrzymają ostatnią transzę od Canal Plus I TVP z tytułu praw telewizyjnych. Problem rozwiązał się sam, bo liga ostatecznie zagrała do ostatniej kolejki, ale nadawcy nie kryli, że przelew jest dokładnie od tego uzależniony. Tamta sytuacja sprawiła, że wyciągnięto wnioski i w wartym 250 mln zł kontrakcie na obecny sezon zawarto odpowiednie klauzule.

Marcin Animucki, prezes Ekstraklasa SA: – Nowa umowa zakłada równomierne rozłożenia ryzyka między ligą i nadawcami oraz klarowne zasady rozliczeń, jeśli nastąpią nadzwyczajne okoliczności i nie będzie można rozegrać wszystkich meczów. Zawarty jest tam mechanizm precyzyjnie określający sposób wynagradzania na wypadek takiej sytuacji. Szczegóły rozliczeń są poufne. Dążeniem stron jest jednak rozstrzygnięcie sezonu na boisku i na to ukierunkowujemy nasze wszystkie działania, zachowując procedury bezpieczeństwa medyczno-sanitarnego i w razie konieczności przekładając mecze w uzgodnieniu z nadawcami.

Komentarze